Wojciech Sarnacki - na przekór trudnościom
Choć o sobie opowiada skromnie, jest typem działacza społecznego. Między innymi to dzięki niemu Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy staje się coraz lepszym miejscem dla osób z niepełnosprawnościami. O działalności prospołecznej, pięknie francuskiej kultury i o tym, jak wykorzystać studia w stu procentach opowiada Wojtek Sarnacki – jeden ze studentów UKW.
Jaki kierunek studiujesz?
Studiuję administrację na drugim stopniu - są to studia magisterskie.
Dlaczego zdecydowałeś się wybrać akurat ten kierunek? Czy kształcenie odbyło się bez przeszkód?
To dość trudne pytanie. Jestem absolwentem stosunków międzynarodowych na pierwszym stopniu i wybrałem administrację jako ciekawy temat, związany bardziej z naukami prawnymi.
Obecnie to kształcenie dalej trwa i jestem z niego zadowolony.
A jak oceniasz dostępność architektoniczną UKW i samej Bydgoszczy – czy jest to dobre miejsce do studiowania?
Pokuszę się o pewną retrospekcję, ponieważ od 2013 roku na naszej uczelni działam na rzecz studentów z niepełnosprawnościami. Na przestrzeni tych lat widać na naszej uczelni ogromny postęp, jeżeli chodzi o przystosowanie architektoniczne. Jest to godne podziwu.
Warte odnotowania jest to, że nasza uczelnia myśli nie tylko osobach takich jak ja, poruszających się na wózku inwalidzkim, ale także o osobach z dysfunkcjami narządu wzroku i narządu słuchu.
Pełniłeś funkcję Pełnomocnika Parlamentu Studentów RP ds. osób niepełnosprawnych, ale także współtworzyłeś Zrzeszenie Studentów Niepełnosprawnych Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Opowiedz więcej o tej działalności.
Była to działalność, która dla mnie osobiście była niezwykle pouczająca. Parlament Studentów RP jest organem ustawowym, reprezentującym ogół studentów w całym naszym kraju. Także pełnienie tak istotnej funkcji w PSRP jest sporym wyróżnieniem dla mnie, jako dla osoby, ale też dla naszej uczelni.
Okres mojej kadencji przypadał na lata 2017/19 i dotyczył głównie obowiązującej aktualnie ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce. Miałem tę niesamowitą przyjemność pracy w różnych komisjach i zespołach, które opracowywały założenia do aktualnie obowiązującej ustawy.
Jeżeli chodzi o Zrzeszenie Studentów Niepełnosprawnych, byłem przynajmniej jednym z kilku inicjatorów tej organizacji, która działa z powodzeniem na naszym uniwersytecie do dnia dzisiejszego. Jest takim swoistym głosem tej cząstki społeczności akademickiej, jaką są studenci z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.
Udzielasz się również w Samorządzie Studenckim. Jakie cechy powinien mieć student chcący dołączyć i działać w Samorządzie?
Aktualnie jestem przewodniczącym Samorządu Studenckiego na Kolegium IV.
Co do cech charakteru – przede wszystkim człowiek musi mieć szacunek do siebie samego i innych, poczucie własnej wartości i ogromne samozaparcie. Praca Samorządowca to tak naprawdę nielimitowany czas pracy. Czasami są sprawy, które wykraczają zdecydowanie poza normę godzinową – człowiek musi być non stop pod telefonem i non stop do dyspozycji.
Przystępując do samorządu trzeba mieć świadomość na co się piszemy, ale patrząc z pewnej, dość długiej już perspektywy mojej obecności na uczelni, samorząd studencki to jest fantastyczna przygoda. Jest to grupa, jeżeli nie przyjaciół, to przynajmniej kolegów.
Osoba, która przystępuje do nas musi być świadoma, że to jest przede wszystkim szansa na rozwój i na nabycie ogromnej dozy doświadczenia.
Pozostając w temacie Twojej działalności – co mówi Ci nazwa „Pro Domini”?
Pro Domini to z łaciny „dla Pana”. Jest to nazwa bydgoskiego Chóru Ewangelickiego, w którym mam zaszczyt od kilku lat śpiewać. Śpiew to hobby, które posiadam od dzieciństwa.
Bydgoski Chór Ewangelicki Pro Domini jest dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od takiej codzienności około studenckiej. Trudno mi mówić w moim przypadku o jakiejś wybitnej aktywności studenckiej sensu stricto. Borykam się z pewnymi problemami zdrowotnymi i przebywam na urlopie. W związku z tym jestem oddalony od uczestnictwa w zajęciach dydaktycznych.
Poszukując informacji o Tobie, nieustannie przewijały mi się wątki Francji. Czy jesteś miłośnikiem francuskiej kultury?
Zdecydowanie! Nawet jestem związany rodzinnie z Francją, moja siostra zamieszkuje na stałe we Francji, w pięknej miejscowości Vence na Lazurowym Wybrzeżu. Owszem, bardzo mnie fascynuje ta kultura.
Piękny jest też język francuski, który na szczęście posiadłem, z korzyścią dla mnie i mojej rodziny – nie mamy żadnych problemów z porozumiewaniem się ze szwagrem.
Poza tym frankofonia obejmuje swoim obszarem ogromną część świata, także znajomość języka francuskiego, która Polsce niestety jest nadal pewną rzadkością, jest niewątpliwie cenną rzeczą.
Będąc w temacie Francji, czy też szeroko pojętej francuskiej kultury, po prostu muszę zapytać. Który film z udziałem Louisa de Funèsa polecasz najbardziej?
Zdecydowanie „Skrzydełko czy Nóżka”. Ta scena, kiedy Louis de Funès w roztargnieniu miesza herbatę zdaje się termometrem - jest to klasyka francuskiego kina. Serdecznie polecam każdemu, kto jeszcze nie widział.
Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nie tylko klasyka francuskiego kina, ale też klasyka światowej komedii…
To prawda! Pan Louis de Funès, jego vis comica i sposób bycia sam w sobie budzi uśmiech.
Pana de Funèsa już dość długo z nami nie ma, jednak jego komizm jest mi szczególnie bliski i zawsze wywołuje u mnie śmiech, nawet gdybym widział ten film po raz któryś z kolei (śmiech).
Działałeś na tylu ważnych i zobowiązujących stanowiskach, a przy tym masz wymagające hobby. Czy masz jakieś rady dla innych studentów, jak znaleźć motywację, czas i siłę, by żyć na 100% tak jak Ty?
Jestem osobą skromną, nie daj Bóg, żebym kogoś pouczał. Natomiast zwróciłbym się z apelem do tych najmłodszych studentów, aby być sobą oraz odnajdywać swoje hobby i rozwijać je.
Żeby uczelnia nie była tylko przykrym obowiązkiem od 7 do 15. Żeby była pewnym stylem życia. Uczelnia, tak mnie przynajmniej uczono na studiach, jest pewną ideą, pewną wartością samą w sobie.
Uczelnia jest skupieniem się według idei rozwoju – rozwoju siebie jako jednostki, ale też rozwoju wspólnego. Poprzez swoje różne aktywności nie tylko rozwijam siebie, ale mam taką serdeczną nadzieję, że też pomagam i wspieram innych.
I to jest właśnie ta najważniejsza wartość, żeby rozwijając siebie, pomagać innym – jeżeli można to w jednym zdaniu wyrazić.
rozmawiał Dariusz Reguła